piątek, 17 sierpnia 2012

Grange i powoli patrzymy za domem ;)

Od poniedzialku pracuje w Grange'u. Pakowanie zywnosci. Akurat ja pracuje przy zywnosci dla psów. Robote mi zalatwili nowi lokatorzy, z ktorymi dojezdzam do Melton. 40 minut jazdy samochodem. Pracuje od 15 do 23, dodajac sen i dojazdy, z dnia zostaje mi 3-4h. Nie narzekam, bo przyjechalem tu zarobic, a szczerze mowiac,  nie narobilem sie tu, ani nie zarobilem tez i kokosów. Jednak wakacje tutaj byly i nadal sa wspaniale. Dwa miesiace tutaj to byl swietny pomysl. Wiele stad wyniose, ale nie w walizce, tylko w moim zakutym lbie.

Od poniedzialku podobno mam pracowac dalej, cieszy mnie to, bo chociaz na finiszu chce przepracowac ile sie da. Weekend szykuje sie pracowity, musze sporo rzeczy poogarniac w miescie i z ludzmi tutaj. W weekend mozna spokojnie pozalatwiac pare spraw, o ile ludzi sie dorwie trzezwych i niespiacych :D Dzisiaj piatek wiec dzis.. pizza wegetarianska + energy drink. Najszybszy obiad i za 1,25 funta w sumie ;) Z nudow moge przedstawic co i za ile mozna tu kupic. Przypominam, ze moja stawka godzinna wynosi 5,35 funta.


Energy drink puszka 250ml - 0,25 £
Pizza +400g - 1,00 £ - chyba, ze chcecie lepsza to nawet do 3 funtow
12 malych paczek Walkersów (takie Laysy) - 1,49 £
Ser 8 plasterków (polski) - 1,00 £
2l wody niegazowanej - 0,17 £ ale mozna i kupic nawet za 0,70 £
Puszka Pepsi 3x - 1,00 £
Chleb polski - 1,00 £
4-8 lody - 1,00 - 2,00 £

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Improwizacja matka przygód..

- pojechalbym sobie do Londynu - rzekl moj kumpel gdy rozladowywalismy Tira.
- ja tez... zwlaszcza, ze jeszcze olimpiada trwa
- to co, jedziemy?
- no spoko, w sobote?
- okej

Jak rzeklismy, tak uczynilismy. W czwartek rano uzgodnilismy, w sobote o 5 40 z Leicester wyruszylismy. Bo zycie to nie moda na sukces, kiedys sie konczy. Rodzicow nawet nie pytalem o zgode, po prostu ich poinformowalem. Londyn jest przeogromny. Bilety kosztowaly nas... moment... ale to potem. Kosztowaly nas 17 na jedna osobe w obie strony. Tanio, nie? Dwie i pol godziny jazdy autokarem. Tam jest wszystko po drodze. Od Victoria Station rzut kamieniem do Buckingham Palace. A tam... olimpiada. Pytam sie policjanta co to za event, a on ze fast-walk men na 50 km. ILE KURNA?! Pietnascie moze? Ale nie.. 50 km. Wspolczucia. Miejsca dobre znalezlismy i zaczelismy cykac fotki. Filmy. Wszystko.

Potem jazda pod Big Bena. Westminster od razu tez obskoczylismy. Piekne widoki. Przez te olimpiade bylo pelno stewardow, ktorzy zawsze umieli pokierowac kazdego turyste. Pelno mapek i czlowiek no nie mial jak sie zgubic w tym wielkim Londynie. Dostalismy z 5 mapek Londynu za darmo. Potem London Eye i dosyc dlugi spacer do Tower Bridge i Tower of London. Jeszcze chcielismy zobaczyc wioske olimpijska, ale obawialismy sie, ze nas nie wpuszcza. No i tak.. nie wpuscili, tylko z zewnatrz moglismy poogladac stadion olimpijski. Pozniej metrem do Hydeparku... 4 funty, wolne, wygladajace jak PKP i drogie. Metro w Barcelonie to zupelnie inna polka przewozow podziemnych. Zawiodlem sie na metrze londynskim. W hydeparku to chyba pol londynu bylo. Tyle ludzi....

Dobra, czas nas gonil, to jeszcze wpadlismy na chód kobiet pod Buckingham i potem jesc do McDonalda. Na Parliament Square sie rozlozylismy i odpoczywalismy po dlugim dniu w oczekiwaniu na nasz autokar do Leicester. Kumpel zauwazyl, ze... nasz powrotny autokar do Leicester jest nie 11 sierpnia, ale ... 18 sierpnia. O kurwa! Co teraz?! Placówka National Express o 20 juz byla zamknieta. Pytamy sie kierowcy co robic, a on, ze idzcie na stacje i pytajcie stewardow. Steward mowi, ze mozemy nowy bilet zamowic za... 62 funty dla obu. Dzieki! Wole nocowac i rano wrocic za 30. Babka w informacji powiedziala, ze bilet mozemy przebukowac, tylko trzeba isc do Ticket Office na koncu budynku.

Tam nam taki Anglik przebukowal bilet za 36 funtow. Niebo a ziemia, ale wracamy za godzine, a nie rano. Spytal sie czy z Polski jestesmy. My, ze tak. A on, z jakiego miasta? Z Bydgoszczy. A on, ze mieszkal w Toruniu przez 10 lat i pogadalismy troche, a potem spieszno nam bylo na autokar. O polnocy bylismy w Leicester. 20 minut spaceru i bylem juz w domu, wreszcie, a juz sie balem, ze dopiero rano zobacze moje 54 Dulverton Road. Taka mala przygoda na koniec dnia w Londynie, dobrze zakonczona, ale kosztowna. Bedzie co wspominac ;)

środa, 8 sierpnia 2012

Yes, of course. But wait... day shift? Ok, it doesn't matter :D

Siedzenie na dupie moze byc denerwujace jak nigdy. Przylatujesz i tydzien nic. Zero. A w tym czasie mogloby wpasc tyle kasy. No ale dzis telefon w koncu. Jutro ta sama firma, tylko dzienna zmiana. Szkoda, bo na nocnej juz poznalem tylu fajnych ludzi. Zobaczymy jak bedzie na dziennej. Ciesze sie, ze w koncu prace dostalem.

Swoja droga opisze co nas spotkalo w niedziele o polnocy. Dwie godziny pod Tesco Express na parkingu siedzielismy i gadalismy pijac piwo przy tym. Bylo wesolo i smiesznie. Michala troche ponioslo i rozbil butelke na parkingu. Przyjechala policja jakos po pol godzinie i przejechali po tym rozbitym szkle. Myslimy - oj kamery.. bedzie zle. Oni wysiadaja i sie pytaja czy wszystko okej (Piotrek mial piwo w rece jeszcze). My, ze tak i ze wracamy do domu i ze przepraszamy, ze bylismy za glosno. A oni, ze wlasnie im o to chodzilo i zyczyli dobrej nocy. Bez zadnego mandatu, bez spisywania - nic. Milo i po sprawie. Policja w Anglii ;)

Dobra, jutro 7 15 pod agencja. Zobaczymy, czy lepiej na nocce czy na dniowce ;)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

"Ja? Ja jestem rezyserem kina akcji"

Ogladal ktos "Poranek kojota"? Byla tam taka scena:
- a ty kim kurwa jestes?
- ja? ja jestem rezyserem kina akcji
- to zaraz zobaczysz pan niezla akcje

Nie napisalem jeszcze na blogu, ze w piatek w poludnie wprowadzili sie nowi lokatorzy. Maz i zona (mlodzi) z dwojka dzieci. Na pokoju. Kurwa mac... nie wiem jakbym musial nienawidzic swojej zony i dzieci, zeby pozwolic im mieszkac na pokoju. Nie ma mowy, ze nie maja kasy. Sa benefity dla par, praca, taxy i co? I pokoj? Jeszcze runlordka specjalnie ich wrzucila do mlodych chlopakow. Resocjalizacja taka, wiecie.

Weekend to impreza. Zaczyna sie w piatek, a w niedziele konczy. Michal powiedzial: "ja to do pracy chodze odpoczac". Tak to tu wyglada. Piatek impreza -> Sobota placi sie za czynsz na nastepny tydzien -> Sobota wieczor impreza. Niedziela poludnie -> wjazd na chate. Do 21 sie wynoscie. Pierwsze pytanie "Ze what kurwa?!"

Teraz krotkie streszczenie. U gory mieszkalem ja, Michal i Piotrek. Reszta sie wyprowadzila. I na dole ta para. Michal o te chate dba. Jego meble na dole w kuchni, w salonie. To wszystko jego. A maz runlordki jeszcze mu liscia w twarz sprzedal, chociaz od Michala to by dostal wpierdol, ale wiedzial, ze tak w tym domu dluzej nie zostanie.

Skonczylo sie na tym, ze Piotrek musial sie wyprowadzic. Zamki zostaly wymienione jak wrocilismy o polnocy. To wbilem przez ogrod. W salonie dwie dziewczyny i jakis mlody chlopak. WTF? Nowi lokatorzy chyba. Zdziwieni, ze mozna wejsc przez ogrod. Piotrek przyszedl, bo zaplacil za mieszkanie w tym tygodniu. Jak mu Kamila napisala smsa, ze dostanie kase, to zalatwil sobie nocowanie gdzie indziej. I schodzi na dol jakis grubasek i mowi kto jest kto i kto tu mieszka, a kto powinien tu nawet nie wejsc. Krzeslo sobie postawil przy nodze juz gotowy do napieprzania. Tylko ze nas bylo trzech. No dobra, byl jeszcze jakis chlopak z dwoma dziewczynami w salonie :D czyli 3:4. No ale rozmowa. Tylko rozmowa moglismy tu zostac. Michal mu wytlumaczyl, a to jacys krewni runlordki byli, wiec zlego slowa na runlordke i jej meza nie mozna bylo powiedziec. Taki obiektywizm familijny po prostu. Tez mu cisnienie podskoczylo, ale w pizdu. Skonczylismy rozmowe, Piotrek wzial swoje rzeczy i my spac, zamknelismy sie od wewnatrz, bo chuj wie co moze im odbic, skoro najemnikow przysylaja zeby pilnowali chaty... Nie pomieszkamy tu za dlugo, nie ma mowy. Mysle, ze z trzy dni i bedzie adiós. Trzeba tylko znalezc jakies mieszkanie, a to problemem nie jest. Odzyskac kase i spakowac sie z calym sprzetem.

Takie oto kino akcji. Przychodza ci do domu, maz runlordki cie uderzy, nie mozesz mu nic zrobic, bo wylecisz z chaty jeszcze szybciej, wracasz do domu, to czekaja najemnicy w postaci mezczyzn i kobiet z krzeslami gotowymi do uzycia. Nie wiem co sie teraz dzieje, ale chce isc na nocke do pracy po prostu, a potem z cala kasa wrocic do Polski, chociaz nawet ciekawie sie to wszystko oglada, bo jade na tym samym wózku co Michal.

piątek, 3 sierpnia 2012

"Bo pamietaj.. agencja to najwieksza kurwa w Leicester"

Tak mi powiedziano. No i chyba to sie sprawdza. Poniedzialek - telefon, pracujesz dzis w nocy. Wtorek - telefon, pracujesz do konca tygodnia. Mysle sobie, ze super. Spokoj do konca tygodnia, nie trzeba bac dupy o prace i... we wtorek w pracy tloczno bylo. Teamleaderka nas upychala, za malo zamowien, za duzo osob. "Oho.. jutro Basia (Teamleaderka) moze zadzwonic do agencji i poprosic o mniej osob" - dalo sie slyszec od ludzi w pracy. Wrocilem po nocce. O 13 budzik mnie nie obudzil, o 16 zerwalem sie na nogi - cholera przeciez za 2h do pracy, a jeszcze trzeba tyle zrobic. Sprawdzam telefon i sms "Tonight shift is cancelled. We will call to you tommorow".

Obiecanki cacanki. "Chodzisz do konca tygodnia" a nagle na drugi dzien dostajesz smsa, ze jednak nie. W czwartek tez dzwonilem i nie ma pracy. Pracuje ledwie kilkanascie osob tych z najdluzszym stazem. Wczesniej pracowalo nawet ponad 30. Teraz wyobrazcie sobie, ze macie rodzine, dom i nagle bum. Nie ma zamowien. Nie ma pracy. Co robisz? Nie jest zawsze tak kolorowo. Pozostaje mi szukac jakiejs nowej pracy i liczyc, ze przez weekend naplyna zamowienia i zadzwonia w poniedzialek, ze ide do pracy na nocke. Niby opierdalanie sie i siedzenie na dupie jest fajne, ale nie gdy w tym czasie mozesz zrobic cos pozytecznego i wykorzystac czas, ktory tutaj tobie dano przy pomocy biletow lotniczych. Nie ukrywam, ze chuj mnie strzela z tego powodu.

Dzisiaj dostalem smsa od mamy, ze wynajeli pokoj jakiemus 30-latkowi, ktorego mama jest operowana w Onkologii i do wtorku bedzie u mnie mieszkal. Jest kibicem Barcelony i mu sie w pokoju bardzo podoba. Rodzicom troche kasy wpadnie, wiec to tez fajnie. Jak wroce to trzeba poszukac czegos w Toruniu i to tak kurna jego mac porzadnie.

Niewiele mi juz tu czasu zostalo, wiec trzeba dupe wrzucic tu na wyzsze obroty. Wypieprzam do miasta, gdziekolwiek. Co bede siedzial jak zgrzybialy emeryt ze stwardnieniem rozsianym? Milego dnia ;)

poniedziałek, 30 lipca 2012

To juz sierpien?! Ale... ale czemu?

Nigdy mi wakacje nie mijaly tak szybko. Przeciez jeszcze niedawno przylecialem tutaj, a juz minal miesiac, nawet wiecej. Trzeba powoli zaczac liczyc pieniadze i o tych odlozonych zapomniec, ze istnieja na czas pobytu w Anglii. Wlasnie przez to ostatni weekend poswiecilem na odpoczynek niz na imprezy. Kwestie finansowe po prostu. Jakies tam zakupy w miescie zrobilem. To co w Polsce bym drozej dostal, to juz tutaj sobie kupie. Jeszcze mysle o butach i jednych spodenkach i bedzie ciuchowo ogarniete juz. Za 3 godziny do pracy wychodze, ciesze sie, bo niewielu ma takie szczescie, zeby pracowac tydzien w tydzien. Trafilem w dobra fabryke i w fajnych ludzi. W wielu fabrykach podobno roi sie od Polakow-skurwysynow, ale w mojej wiekszosc to pomocne gaduly w duzej mierze po 30-40-stce. W weekend obejrzalem sobie pare filmow. Chlopakom polecam "Gang z boiska" z Dwaynem Johnsonem. Calkiem fajny. Dodam pare zdjec i ide jeszcze troche pospac. Denerwujace jest to, ze nie masz pewnosci czy idziesz jutro do pracy :/ Chyba ze w najlepszym przypadku zadzwonia do ciebie i powiedza "chodzisz do konca tygodnia". Dlatego ludzie tutaj jak pracuja rok lub dwa podpisuja kontrakty. Stala praca, ale przysluguje im tylko 9 dni urlopu platnego. Taka uwiez. W sobote chcieli nas z domu wyrzucic. Znaczy, ze szkody za duze. Drzwi rozwalone i pare takich taaam... no po prostu zwykle szkody poimprezowe, ktore latwo naprawic. Michal pogadal i zostajemy na dluzej, chociaz szczerze mowiac, to juz dawno powinni stad nas eksmitowac. Najwyzej bede mieszkal u Asi, dalej do miasta i do pracy i trojka dzieci w domu, ale trudno. Dobra kima ;) pa

Nie wiem co to jest, znajduje sie przy uniwerku i fajnie wyglada, to zrobilem zdjecie.

W nowym duzym Tesco znajdziecie nawet polski dzial z jedzeniem. Angielskie jedzenie nie zawsze jest... ciekawe.

Centrum handlowe (Highcross) ma fajny tunel szklany nad ulica. Z zewnatrz i wewnatrz super to wyglada.

Uroczo wyglada ta swiatynia nie? Jest przy bardzo ruchliwym rondzie. Ostatnio tam jakis koles stal i spal. Moze napity albo... OPETANY!!!

piątek, 27 lipca 2012

Krotka notka o pracy, bo tygodnia to ja ni mam

Taaaak... polowa mojego pobytu za mna. W pracy coraz lepiej. Fajni ludzie, z ktorymi mozna pogadac, posmiac sie, powyglupiac. Wiekszosc Polacy, ale i z innymi da sie dogadac. Wczoraj mialem prace marzenie, pakowanie do kartonow i na palete. Latwa, bezstresowa, przyjemna, ale... z supervisorka u boku :/ co oznacza, ze geby nie otworzylem, chyba ze mnie o cos zapytala. Byly pudelka Bob Marleya edycja limitowana i bylo ich 2500. Hokeista (NiePolak ;o) wyjmowal, supervisorka zaznaczala numerek na liscie, a ja pakowalem i na palete. Dopiero jak skonczylismy 16 palet, to przeniesli nas do Bondow, a tam z Matim i Mieszkiem mozna bylo pogadac. Wszyscy okolo 20-tki i okej ;) a teraz weekend! :D w tygodniu nie ma czasu na zadne wyjscie - sen, jedzenie, mycie, sen i do pracy, ale weekendy juz sa ciekawe. Dzisiaj sie igrzyska zaczynaja, moze na strefe wyjde o 21. Pa

Google Translate?

Fajne domki :D

poniedziałek, 23 lipca 2012

Pierwsza wyplata, Nottingham i Nigeryjczycy

Tak... drugi tydzien pracy za mna - 154 funty na koncie za 30h. Nie zabrali mi podatku. Jest super... tylko kurde duzo z tego idzie w weekend :/ zwlaszcza dlatego, ze to jest "pierwsza wyplata". Ale to pozniej.

W piatek po nocce nie bylo jak odespac. W domu bylem przed 7, a o 9 55 mialem autobus do Nottingham. Mialem spotkanie w sprawie ubezpieczenia. Latwiej dzieki temu prace dostac itd. Po prostu lepiej to miec, bo potem masz lepiej xD

Zajechalem do Nottingham, 45 minut jazdy. Mowili, ze ten Job jest gdzies blisko. No tak, tylko z dupy strony i musialem sie najpierw popytac, chociaz jeden kolega to mnie poprowadzil... a mowil takim pewnym glosem. Bylem umowiony na 12 55, ale rozmowa trwa 5 minut, a i kolejek nie bylo, takze na 12 50 juz sobie kupilem bilecik powrotny i w drodze z Nottingham troche mi sie przysnelo - no co dwie godziny snu? Przez caly tydzien po nockach spalem 16-18h

Z prawej widac stadion druzyny Nottingham Forest. Fajnie to wyglada naprawde, tylko nie zdazylem tak szybko wyjac telefonu, zeby wiecej uchwycic.


Wrocilem to sie rozlozylem na sofie, obudzilem sie to byla 22 i sie przenioslem tylko na lozko i spalem do 12. W sumie 18h snu z przerwa na zmiane polozenia. Czadowo :D

Sobota zaczela sie od porannego spacerku na zakupy. Idziemy z Michalem, a cos mi tak nie pasowalo. Za duzo samochodow 
- Tyyy a tego Tesco nie otworzyli?
- gdzieee taaam
- no ale zobacz... jacys ludzie tam chodza, samochody sa
- TO JUZ?! No to dzida do tesco
(o tyle fajna sprawa, ze tu nie ma giga duzych hipermarketow, a i Tesco jest rzut kamieniem od nas)

Przy okazji kupilismy tequile, sol i limonki na wieczor, bo kurde - sobota. Obiadek i poznanie nowych lokatorow przy wspolnym stole. Potem na grilla do Krzycha i Asi. Tam poznalem Macka i Karoline. Maciek od tego sezonu zaczyna grac w lidze tutaj. Nie w Leicester, ale jakiejs okolicznej miejscowosci. Wspolny temat do rozmow byl ;) pracuje i teraz do pracy jeszcze pilke chce dolozyc, bo gra o 9 roku zycia.

Potem udalismy sie na taki.. spacer. Gdzies niedaleko nas. W jakims domku byla impreza to im pokiwalem, trzej Murzyni tam sobie ladnie pili trunki. I poszlismy dalej, ale jeden z nich wyszedl i zaprosil na drinka i pogadanie. Fajne bylo to, ze jeden z nich powiedzial do Michala "He speaks very well" i wskazal na mnie. Ja sie wlaczylem do rozmowy i mowie, ze to fajnie. Spytal sie jak dlugo tu mieszkam, a ja ze 3 tygodnie. Potem bylo pytanie czy bylem w USA, bo mam amerykanski akcent. Moze dlatego pytal tez, bo mowie takie przerywniki "you know" jako czas na pomyslenie zamiast "yyyyyyyyyyyyyyy". No ale pelna kulturka, dali koniaka i puscili muzyke. Byli z Nigerii ogolnie, a ta impreza to chrzciny byly, tylko kobiety ich juz poszly spac, bo to bylo okolo 3 w nocy. Pozegnalismy sie i do domu. Tyle z soboty ;) teraz czekam na telefon, ze dzis do pracy.

środa, 18 lipca 2012

Dajcie juz ten piatek...

Bieda... bieda.... mam poltora funta do piatku :D I to jest wlasnie dobre!!! Do piatku, a nie do ostatniego. Ludzie nie zdaza brzydko mowiac przepierdolic wszystkiego na poczatku miesiaca. Do konca tygodnia latwiej dotrwac niz do konca miesiaca. Takie porcjonowanie wyplaty jest naprawde super sprawa. Najwazniejsze, ze zakupy mam juz zrobione i ostatnie 5 tigerow w promocji wzialem z Tesco. 50 pensow buteleczka, takze noo przydaje sie na nockach.

Nie wiadomo czy w nocy z piatku na sobote nie bedziemy robic nadgodzin. Wolalbym nie. W piatek jade do Nottingham zalatwic ubezpieczenie do pracy. Tutaj sa takie pieniadze z ubezpieczen, ze jak ludzie sie rozbija Skoda, to po 2 tygodniach jezdza Audi. Serio. Krzychu mi opowiadal, ze jeden Polak wracal tutaj z dyskoteki i go pobili, ledwo co widzi na jedno oko, a ubezpieczenie? 20-50 tysiecy funtow. W Polsce? Watpie, zeby ktos tyle dostal. W tygodniu troche malo czasu na zwiedzanie czegos, bo wstaje sie o 13, prysznic, sniadanie, ewentualnie pranie lub zakupy i juz jest pora obiadu, a o 18 30 musze wychodzic do pracy. Trudno. Takie sa uroki pracy, ktora kazdego z nas kiedys dopadnie, a wtedy dojdzie jeszcze zona, dzieci, dom, oplaty i juz w ogole bedzie jazda na calego.

Pamietacie szal Eurowy w Polsce? Tutaj jest szal olimpiadowy. Haslo to "We are GB team" czy jakos tak, ale tez im sie udziela. Czy to Pepsi, czy Skittles, czy co innego - flaga Wielkiej Brytanii jest widoczna na wielu produktach.

niedziela, 15 lipca 2012

Weekend leci... Smola leci... albo i nie?

Michal dostal oferte kontraktu w pracy. To oznacza, ze moze np. wziac kredyt, ze ma stala prace, ze no ogolnie to jest super, bo na to sie pracuje 1-2 lata. To oznaczalo takze... ze w weekend bedzie troche alkoholu sie przelewalo. No wiec w sobote okolo 18-19 zajechalismy do Asi. Posiedzielismy, pogadalismy, pojedlismy, popilismy, po-wszystko-robilismy. Zblizala sie godzina 2, no to poszlismy na stacje, ale ze bylo daleko, to taksowke znalezlismy i wsiedlismy. Tu ogolnie po nocach taksowki to co chwile sa. Na stacje i do domu. Taksowkarz Hindus - albo ciapak jak to sie tu mowi - i pogadalismy z nim takze. Krzychu probowal go uczyc polskiego nawet. Wracamy do domu, przechodzimy przez salon, tam Smola spal, kazdy mu powiedzial siema i do kuchni. Siedzimy tak troche czasu...
Ja: Ej.... a Smola nie mial dzisiaj jechac do Polski?
Michal: Tyy no wlasnie... nawet wczoraj.. o 15
(Bo swoja droga mamy nowych lokatorow :D)
I poszlismy tam do Smoly, stanelismy nad nim.
- Smola, a ty nie w Polsce? Co ty tu robisz?
Smola na to - co..ja..niieeee.. w poniedzialek jade dopiero...
A no to cale szczescie i wracamy do kuchni.

Nowych lokatorow widzialem raz na oczy. Musze sie im przedstawic czy cos, bo kurde pod tym samym dachem mieszkamy jednak ;)

piątek, 13 lipca 2012

Wracamy do koncepcji - byle do piatku?

Weekend sie zaczal. Dzisiaj wrocilem o 6 30 z roboty jak zwykle, Michal o tej godzinie wstaje do pracy, totez puscil muzyke na pelen regulator o tej godzinie z okazji piatka 13-ego.

Dodam pare fot, bo ktos mi narzekal, ze malo fot, no to sa foty.
Wiekszosc ulic wyglada wlasnie tak
70 pensow, a wpieprzania na pare dni

Moja ulica nie jest juz taka rowna, bo pod gorke i ogolnie krzywa :/ Dulverton Road
Co ja moge opowiadac... Dni sie skrocily, wydluzyly sie noce. Pierwszy dzien w pracy byl troche dziki, nie wiedzialem co sie dzieje. Czasami mi ktos pomagal, bo czasowo nie wyrabialem. Trzeba palete odwiezc, podstawic nowa, polozyc podstawe pod poziom, a pudelka z tasmy ciagle leca. Tak 3-4 godziny na maszynie i juz zaczyna sie lapac automatyzm. Wczoraj... albo dzisiaj.. albo... no na ostatniej nocce, na ostatnie dwie godziny dostalem taka lajtowa prace... moglem sie spokojnie opieprzac, zero stresu, ze sie nie wyrabiam czasowo. Bo czasami nawet nie ma czasu na zegarek w telefonie zerknac. Tutaj luz.. nowe zamowienie na pudelka ze Star Treka Voyagera. Na 7 tysiecy jest zamowienie, a zdazylismy tylko 500 zrobic. Mam nadzieje, ze te cwele z dziennej zmiany nie skoncza tego zamowienia, bo jest idealne. Do kartonu po 92. Najpierw z team leaderka (boss zmiany) musialem pogadac po angielsku jak to poustawiac i policzyc jak wyjdzie najlepiej, a potem do dziela. Praca marzenie. Wkurza, ze jest tak glosno, przez to ciezko sie gada z ludzmi.

Najbardziej irytujaca osoba to blondie Zosia... jak ona mnie wkurw... Mialem robote, zeby ukladac kartony na palecie. Tylko te kartony byly skosne. Dziewczyny braly kartony, sprawdzaly klej i podawaly mi. Ale Zosia wolala mi jebnac kartonem zamiast go podac. Ja sobie ukladam kartony obok siebie, krawedziami idealnie, zeby mi nie wypadly i tu nagle JEBS Zosia mi "podala" i sie wszystko rozjebalo i znowu ustawianie kartonow (po szesc bralem).

Mimo to fajnie, ze w pracy jest radio, ale... czemu 4x leca te same piosenki. Powtarzaja sie. Srednio co 2-3h jest powtorka playlisty. Call me maybe i ten taki dubstep Starship... touch the skyyyyyy. I say no no no no no, I say ye yeyeyeye. Jam FM chyba stacja sie zwie. Przyzwyczajam sie. Podoba mi sie w pracy, ale jednak jest ona wykanczajaca. Moze nie tyle wykonywanie pracy wykancza, co czas jaki musisz spedzic na nogach. Ale w Tesco jest promocja, 50 pensow za 0,5l Tigera, no to tak dwie biore na nocke i jest okej. Tyle ;)

środa, 11 lipca 2012

I'm Chinczyk and I know it

No dostalem te robote. Wreszcie. Dzwoni po 15 i mowi, ze 18 45 pod agencja i praca od 19 30 do 6 00. Kurna to az 10 godzin? Ale mowi ze praca lekka, cos do picia i jedzenia, ciuchow ochronnych nie trzeba. Tylko troche kurde malo spalem jak na nocke...

Tiger 0,5l za 50p kupiony, kanapki z serem zrobione, let's do this. Pod agencja okazalo sie, ze jest trzech nowych ludzi. Ja sie zabralem z jakas rodzina matka, ojciec (kierowca) i dziecko... z Jugoslawii... ZSRR... nie wiem. Nie pytalem ich. Wazne, ze rozumieli jak mowilem do nich po polsku i starali sie zadawac proste pytania - "lat ile?" - "dzie-wie-tna-scie". Wywiezli mnie za miasto, gwalt? Zajezdzamy do Pollard Boxes i dzieciak prosi zebym go odpial. Pozniej maly zaczal skakac, a ojciec krzyczy czemu sie odpial, a mlody, ze to ja go odpialem :D ojciec sie usmiechnal i machnal reka. Wchodzimy do Pollard Boxes i tam trzeba bylo sie zarejesterowac na ... ODCISK PALCA!! CSI MADAFAKA! Proste jak budowa cepa - wchodzisz klikasz zielony przycisk IN i odcisk palca, wychodzisz - OUT i odcisk palca.

Oprowadzili mnie po wejsciach ewakuacyjnych, przyszla teamleaderka i mowi wszystkim, ze pracujemy tak jak w ostatnia noc. Mnie tam dolaczyla do jakiejs babki i mialem ukladac kartony na palete. Trzy osoby przy maszynie - inzynier Polak, ktory byl odpowiedzialny za to, zeby maszyna dzialala i kartony byly okej, a dosyc czesto sie cos chrzanilo, ale wtedy on z magicznym kluczem francuskim cos dokrecil i dzialalo... jak w filmach. Druga osoba to babka macarka - sprawdza czy wszystko jest okej i podaje mi kartony, a ja te kartony ukladam, bo 48 na poziom i poziom w zaleznosci od rozmiaru pudelka. Wychodzi okolo 12-15. Praca leciutka, bo czasami nawet mialem czas zeby skoczyc do automatu na wode za darmo, ktory byl pare krokow ode mnie i wypic sobie. Byly obok inne automaty, ale juz nie za darmo, a ja przyjechalem tutaj zarobic :D I tak czas lecial, skonczylismy 3000 pudelek, to nas potem przeniesli do innych pudelek na pakowanie i tam z dwie godziny, potem nam maszyne przestawili i kolejne pudelka. Dziesiec i pol godziny, w tym dwie przerwy - 30 i 15 minut. Z poczatku z babka z maszyny nie gadalem, halas i nowy, to ogolnie powinien zapierdalac a nie gadac (babka w wieku 31 lat, ogolnie malo mlodych bylo w fabryce), ale mysle... nakrec babe, to zacznie nawijac i bedziesz mial przynajmniej zajecie w postaci sluchania jej, bo co kurde... nawet to teraz jest dobre, jak perspektywa tych kilku godzin przed toba. I POSZLAAA! Jedno niewinne pytanie jak dlugo tu pracuje i mialem wyklad o jej zyciu. O studiach, o tym jak poznala meza, o tym jak tu przyjechala, o siostrze, o firmie, o bracie meza, o jej rodzinnym miescie, ja czasem tez dolozylem jakies cool story i tyle. Ale czas minal i do domu, okolo 55-60 funtow wpadlo. Jak zaczalem narzekac na prace, to myslalem sobie ze z kazda sekunda wpada mi grosz na konto i od razu bylo lepiej. Godziny pracy do 19 30 - 6 00 od poniedzialku do czwartku. Wrocilem zdechniety, praca nie byla ciezka, ale ciagle chodzilem przez te kilka godzin, schylalem sie, ukladalem, zeby sie nie spieprzylo wszystko. Jak widzi sie taka palete 180 cm i nie przewraca sie, no to jest zajebiscie :D ludzie tu pomocni, 80% Polacy na tej zmianie, jak ktos ma luz w pracy, to pomoze drugiemu przez ten czas, tak jak my tam przez 2h.

Taki ot hangarek.

Dopiero 6. poziom. W tle automat z woda. Zdjecie zrobione podczas 15 minutowej przerwy.

wtorek, 10 lipca 2012

Z BarkerRossem jak z kobieta...

Niezdecydowani, nie wiedza czy jest czy nie, a moze tak, a moze nie... juz sami nie wiedza. I ja tym bardziej.

Dzwonia do mnie te jelopy o 15 wczoraj i pytaja sie czy moge isc dzisiaj na nocke - no kurna, oczywisce! Jeszcze praca lajtowa - pakowanie pudelek itd. I placa za to 6 funtow na godzine. Ja juz uradowany, mysle tutaj jak odpoczac, bo o 6 wstalem, a o 6 na drugi dzien z roboty bym dopiero wychodzil.

Wtem drugi telefon - oho, to nie wrozy nic dobrego. Jednak nie ide dzis do roboty. Jutro o 14 mam byc pod telefonem, to juz bedzie cos pewnego. Mam nadzieje, ze to pudelkowanie w Polar Boxie jest aktualne... bo nie trzeba miec tam safety bootow (buty z twardym czubkiem) i kamizelki odblaskowej. Zobaczymy, ja sie ciesze, ze ktos sie przejal tym, ze mnie zrobiono w chuja i ktos chce to naprawic.

Czekam na godzine 13 i 14. Dowiem sie czy dostalem sie na UMK, dowiem sie czy jest robota. Takze to sa godziny dowiadywania. Siedzenia na laptopie z telefonem na boczku.

Btw. wczoraj duza paczke Skittelsow (170g) dorwalem za 70 pensów w Tesco. Mala paczka (50 gr) w Polsce kosztuje 1,80-2,50 zl. Takze jeszcze tam zajade. Pringlesy sa za funta w jednym w sklepie w miescie. Juz mam pare sklepow obczajonych gdzie okazje sa. Uwielbiam kanapki z majonezem, pomidorem i ogorkiem z Gregsa. Zajebiste sa, tylko o 10 juz nie mozna dorwac w piekarni przy rynku i trzeba isc do Highcrossa, czyli kawalek dalej. Highcross to takie wielkie centrum handlowe. Wieksze od Focusa. Swojego zdjecia stamtad nie mam, ale tu macie link:
http://www.sir-robert-mcalpine.com/files/picturegallery/5946/Highcross14_TRIMEDIA___MAX.jpg
Naprawde wielki bydlak i dosyc latwo tam sie zgubic, dlatego wchodze i wychodze zawsze tym samym wyjsciem, zeby mnie nie wywalilo w kosmos potem.

Wlaczylem opcje komentarzy dla gosci, takze mozecie trollowac pod cudzym nickiem itd. Powodzenia.

poniedziałek, 9 lipca 2012

A jednak nie...

Banda niewyczonych zjebów i cweli. Przychodze sobie na 7:30 pod BarkerRossa, ale przychodzi ze mna jeszcze jeden koles. Mysle sobie - no fajnie, nie jestem jedyny nowy. Wychodzi babka Polka i sie pyta o nazwiska, jej wyraz twarzy wygladal jakby przed chwila zjadla splesnialego pomidora.
- Kwiatkowski? Kto do ciebie dzwonil?
- Nie wiem, w piatek dzwoniono i powiedziano, ze w poniedzialek o tej porze mam byc pod agencja
 (Przeciez kurwa nie jestem Nostradamusem ani nie dzialam na podsluchach telefonicznych)
- Hmmm... sprawdze jeszcze, bo mial byc tylko jeden, a jest Was dwoch, tylko ze Deren  jest wpisany na liscie. Miales tu przyjsc sie zastanowic czy do pracy czy co?
(Mialem jej ochote jebnac w ryja za glupie pytanie. Tak kurwa, mialem tu przyjsc porozmyslac o 7 rano nad sensem zycia pod wasza zasrana agencja)
- No do pracy oczywiscie
- Zadzwonie jeszcze...
Dzwoni i to samo, tylko jeden potrzebny. To ja jestem ciekaw na chuj mnie tu sciagacie z samego rana? Po co ktos dzwoni w piatek rano, a potem sie rozmysla i wybiera drugiego uczestnika wycieczki, nie informujac pierwszego o odwolaniu.
- Jutro albo pojutrze znajde ci jakas prace, ale teraz sie spiesze, bo musze tego do pracy zawiezc
- Do widzenia
- Na razie

Nie wiem za co placa tym fiutom w Barker Rossie. Za takie pomylki? Jak mi kurwa teraz nie zaproponuja stanowiska menedzera w jakiejs duzej firmie, to im spale ta agencje i postawie toalete publiczna. I tak cos znajde, przez tych zjebow tylko stracilem czas podczas weekendu, ktory moglem poswiecic na szukanie pracy.

niedziela, 8 lipca 2012

Jest Crunchips, jest impreza - znowu?!


Sobota, godzina 23:00, nic sie nie zapowiadalo na impreze. A tu gowno, wpadlo ludu troche do domu i z Piotrkiem na rowerach szukalismy sklepu z alkoholem. Jakos po pierwszej w nocy wpadla policja do domu i to doslownie, bo pukali i dzwonili, ale nikt nie chcial im otworzyc drzwi, to sami weszli. Z pustym ryjem, bez alkoholu, na impreze, porabalo ich? Pogadali, pogadali i poszli, a my sciszylismy muzyke, bo kolejni policjanci pomysla, ze tu moga sobie wpasc na impreze.

Z nowosci to mam nowy telefon. Z sieci O2. Nokia Asha 201. Wykosztowal mnie troche, ale sprzedam go przed wyjazdem i bedzie okej. Wazne, ze teraz mam wszedzie dostep do facebooka i moga do mnie jelopy z agencji dzwonic kiedy tylko chca.

Jutro do roboty, wiec pobudka o 6 rano. Wrzuce troche zdjec, bo i tak nie ma co pisac wiecej.


A tu z okazji finalu Wimbledonu taka zabawa w tenisa
Tu mozna bylo ogladac final Murray - Federer

Ciezko trafic do domu tym bardziej po nocy. Wiekszosc ulic wyglada tak samo.
Clock w centrum miasta

Taki czlowieczek z miedzi w miescie          

sobota, 7 lipca 2012

Jest robota, jest crunchips, jest impreza

Tak jest! Zadzwonili. Nie bede siedzial na dupie przynajmniej przez te 3 dni, a w tym czasie cos innego znajde. Moze Krzychu zalatwi robote u siebie na paletach. No wiec tak... w poniedzialek o 7 30 robota czeka. Towar bedzie szedl na tasmach, a ja musze ukladac na paletach. Order picker mowia na to tutaj. Wpadnie te 120 funtow okolo. Wyplata dopiero tydzien po skonczonej robocie, czyli okolo 18-19 lipca. Jak bedzie robota dalej i dobrze wypadne to siedze w Barker Rossie dalej. Jest okej ;)

Ogolnie to jeszcze wczoraj bylo fajnie, milo. Michal i Piotrek znalezli grilla - dosyc sporego - i taki stolik piknikowy z dwoma stolikami po bokach. Tylko trzeba bylo to skrecic, a my najpierw piwka, a potem za skrecanie sie wzielismy... no i dzisiaj druga proba, bo nam sie rozlozyl ten stolik jak juz mielismy sporo tych srub powkrecanych. Z grilla wyszlo ognisko... nic nam sie nie przypieklo, ani bekon, ani mieso na hamburgery, nic kurde... bulke z parowka jadlem potem i takie nocne przechadzki po Leicester na GPSie, bo ni chuja nie wiedzielismy gdzie jestesmy. Rano trzeba bylo wietrzyc chalupe, bo zaczelo padac i schowalismy tego grilla do kuchni, a pozniej jak po pozarze bylo w domu. Anglik jeszcze o 11 sobie wszedl do nas do domu jak do siebie i poprosil zeby wyciszyc muzyke, bo on pokazuje dom potencjalnym nabywcom i chce powiedziec, ze spokojna okolica itd. No okej :D

Jutro z rana z Krzychem do miasta po telefon, zeby miec angielski numer. Tu dzwonai z agencji i sie czesto pytaja, a czy mozesz nadgodzinki, a czy tamto itd. A ja ciagle podawalem numer Michala, a on w pracy jak jest, to mi nie przekaze przeciez, wiec telefon z angielskim numerem to koniecznosc do roboty.

Fot nie dodaje, bo nie mam tu kabelka do telefonu, zeby je wrzucic. W nastepnym wpisie dodam ;) tyle

czwartek, 5 lipca 2012

Poznajemy Anglie z Remasem! - odcinek 1.

Cykl niczym przygody Cejrowskiego. A tak na serio, to napisze tu kilka ciekawych rzeczy, ktore tu w Anglii poznalem lub dopiero poznam.

Co moze czlowieka zdziwic, gdy przyjezdza do Anglii? To ze praktycznie na kazdym kroku slyszysz "hello, you're right?" albo "how are you". W Polsce tego nie ma, bo tu pyta sie spytac o to moze kazdy. Taksowkarz, sprzedawca w sklepie, przypadkowy przechodzien na ulicy. Co dziwniejsze, nigdy, ale to nigdy nie mowi sie, ze sie zle czujesz. Taka zasada Anglikow. Z czego to wynika? Chcesz przebywac z osoba, ktora mowi, ze ma dzien do dupy? Gorzej wam sie bedzie rozmawialo itd. Dlatego jezeli juz macie totalnie chujowy dzien, to mowicie "not bad and you?". Po prostu moze jest to na sile mowienie, ze wszystko cool i zajebiscie, ale tak juz sie przyjelo.

Jak wyglada sprawa z kasa? Najnizsza stawka godzinowa jest 6£. Nizej nie da sie zarabiac na godzine. Przy wymiarze godzinowym 5 dni po 8h wychodzi ponad 200£. A teraz spojrzmy na ceny w sklepach... Nie sa zle. 4 puszki energetyków kupimy za funta. Wrapper z duzymi frytkami i cola za 2,50£. Koszulki Nike dwie za 18-20£. Buty Nike juz od 25£. Sa niektore rzeczy naprawde tanie, ale... przychodzi potem do placenia za mieszkanie i tu pies pogrzebany. Czasami nawet 70% pensji idzie na mieszkanie tygodniowo. Niestety... dlatego jezeli tu sie przyjezdza, to nie ma mowy, zeby samemu placic za mieszkanie.

Tak wyglada gniazdko w Anglii. Kurde... to zeby naladowac telefon musze kupic przejsciowke? :(
NIE! :D Anglicy to takie zjeby, ze nawet porzadnie gniazdka nie umieja wymyslec.

 Wystarczy patyczek do uszu i...
...tadam!! Prymitywne, ale skuteczne.

Anglicy sa do tego stopnia alternatywni, ze nie wystarcza im ruch lewostronny. Przystanek tez pieprzna odwrotnie. W dupie, ze to jest niekomfortowe i niepraktyczne. Wazne, ze INACZEJ!

 
W JKB Sport posrod szerokiego wachlarzu koszulek sportowych znalazlem koszulke reprezentacji... Polski! Tak jest! 35£ o ile mnie pamiec nie myli, wiec niech sie osraja ;)

To na tyle. O sobie nie pisze na razie, bo nic sie nie zmienilo. Szukam roboty, chodze na rejestracje w agencjach, gadam z Polkami po angielsku, wydzwaniam i tyle. Musze zdjac simlocka albo kupic nowy telefon i karte sim angielska. Telefon angielski jest do roboty niezbedny, niestety. Wydatek okolo 20£ jest niezbedny. Pozdrawiam ;)

wtorek, 3 lipca 2012

A dzis nauczymy sie... wchodzic po drabinie!

Tak! Jaram sie jak znicz olimpijski, ze zobaczylem znicz olimpijski. Zwykle badziewie, ale wymiar symboliczny ogromny. Widzialem przez moze... 3-4 sekundy i koles juz mi z widoku spieprzyl. Ale bylo tam sporo innych atrakcji. Ludzie robili sobie zdjecia z 25-krotnym maratonczykiem - Nevile Maggx. A ja sobie z nim szczelilem sweet focie. Troche sie zdziwil i zapytal skad jestem, ja ze z Polski, a on "Dzien dobry" no to mu odpowiedzialem tym samym. Mile.

Rano bylem w Skills Co zarejestrowac sie z papierami itd. Potem mialem spotkanie w Barker Rossie. Szkolenie z zakresu bezpieczenstwa. Wszystko na kompie. Teraz juz wiem jak wchodzic po drabinie i schodzic po schodach, jak podnosic cos ciezkiego. Nie zartuje. Tego tam naprawde uczyli. I jeszcze potem testy z tego. Tak dlugo robiles testy od nowa az dobrze zrobiles wszystko. Wiedzieliscie kurna, ze wchodzac po drabinie musicie miec trzy punkty styku zawsze?! He?! Anglicy maja pierdolca na punkcie bezpieczenstwa. Potem rozmowa z Polka po ... angielsku. Ile tu jestem, co chce robic itd. Nawet dobrze mi poszla rozmowa. Teraz czekam az sie odezwa, bo tu z dnia na dzien mozna isc do roboty. Teraz foty:

No to jest ten maratonczyk - Neville Maggx


Taki telebim stoi w centrum. Kamera pokazuje gdzie jest znicz wlasnie

Takie bilety na rekach byly na wczorajsza bibe. Dostalismy za darmo od jakiegos Anglika



Nadal nie moge sie przestawic na lewostronny ruch

 

poniedziałek, 2 lipca 2012

Igrzyska tuz tuz...

Dzis okolo 18-19 znicz olimpijski bedzie w Leicester. No kurde! Jak mnie moze tam nie byc?! Pytanie tylko czy uda mi sie jakies foty cyknac. Dzisiaj od rana strasznie pada, wiec nie najlepsza pogoda na taki event.

Rano musialem zadzwonic pod numer z Job Centre, zeby sobie zalatwic Insurance Number. Nie wiem po co mi to, ale z tym np. w Industrii pozwola mi zlozyc papiery. Wiec powiedzmy - mam insurance number - latwiej mi o prace. Nawet kolesia rozumialem. Jak go raz poprosilem zeby powtorzyl ladnie ostatnia wypowiedz, to staral sie wyraznie i powoli powtorzyc. No wlasnie, bo sa dwa typy Anglikow tutaj - cwoki, ktore nawet nie chca cie zrozumiec, i mili, ktorzy staraja sie zrozumiec, podpytaja czasami czy moglbys im wytlumaczyc jeszcze raz cos itd. To oczywiscie nie jest teza z autopsji. Michal mi to opowiadal.

A jak juz jestesmy przy Michale to i wspomne o reszcie. Mieszkamy tu z 6 innymi osobami jeszcze. Smola, Wiotki (Angelo), Adi, Piotrek i Kasia. Wszyscy mili i w ogole z kazdym mozna pogadac. Michal tutaj glownie dba o dom, zeby bylo wszystko poplacone i posprzatane. Tu macie tego przyklad:
No i jeszcze pokaze jak wyglada sprzet w pokoju u Michala:
 Na tych glosnikach w weekendy jest pobudka. Radio i tak wyglada poranek ;) Sasiedzi dosyc czesto narzekaja. Jak bedzie ladniej to zrobie pare zdjec w okolicy i wrzuce. No i jak sie uda to ze zniczem olimpijskim cos tez dodam. Tyle ;)

sobota, 30 czerwca 2012

"Malo sie zarabia, a zyje sie jak hrabia"



Tak tu sie mowi mniej wiecej w Anglii. Wybaczcie za brak polskich znakow, ale no ... Anglica ;)

Duzo do opowiadania, wiec zaczne od poczatku.

Odprawa
Na terminalu pierwszy poziom to wazenie bagazu. Szkoda mi bylo babki, bo miala z 12 kg i nie wiem jak sobie poradzila, bo musiala jeszcze torebke upchnac do srodka. Potem drugi poziom to sprawdzanie bagazu. Babka ze strazy sie pyta co tam mam ciekawego - czy jakies dezodoranty, czy co. Az chcialem jej powiedziec - 4 kilo miesa i dwie male bomby, ktore zdetonuje na pokladzie, a tak to nic. Pozniej czekanie... stalem w kolejce przy WC damskim i co chwile ktos wchodzil a to oznaczalo wbijanie sie klamki w plecy. 100 osob na pokladzie, a ja mialem klamke wbita z 50 razy... co za ludzie, kurna na pokladzie tez jest WC do cholery!
Strefa bezclowa - piwo za 10 zl i kanapka za 8 zl i ludzie to kupowali ;o


Samolot
Potem dodam fotke samolotu. Nie mam slow na te podroz, no ale malo expa po prostu. Samolot zajechal pod terminal i bydlo wypuszczone. Dwa wejscia, stanalem do tego blizszego bo mniej ludzi stalo, ale trawa w ogrodku u sasiada zawsze zielensza. Tamci ludzie dawno weszli a u nas to... przez co bylem jednym z ostatnich na pokladzie. Miejsce przy oknie - zapomnij. Ale znalazlem drugie miejsce od okna, upchnalem gdzies bagaz i siadam. Cud, udalo sie! Patrze na lewo i... KURWA GDZIE JEST OKNO?! aha... no to juz wiem czemu bylo wolne. Chuja zobacze przez caly lot... nauczka na droge powrotna. Leci sie ogolnie bardzo fajnie, uczucie oderwania sie od ziemi jest spoko. Jakby wszystko w srodku ciebie unosilo sie w gore. Poczytalem ksiazke w telefonie, bo nie chcialem patrzec jak stewardessy robia zakupy tele mango. A tu gazeta, a tu snickers, a tu cos, a tu gowno. Jak cygany jakies... Jeszcze pokazywanie wyjsc ewakuacyjnych przed lotem wygladalo jak taniec synchroniczny. Oni sie rozstawili - stewardzi - po samolocie i pokazywali jak wszystko. Na przyklad jak maski wypadaja z góry i babka oczywiscie pokazala mi na 5 cm przed moim ryjem ze maska wypada z góry... dzieki za ostrzezenie! Jeszcze co dziwnego.... wiem ze klaszcze sie po ladowaniu, ale po co?! Za to ze nas wszystkich nie rozpieprzylo? To jego praca, pilot ma ladowac, za to mu place. Jak hydraulik naprawi kran, tez klaszczecie mu?! Brawo pilocie, cieszymy sie, ze pan nie rozwalil samolotu na srodku morza! Moj ty bohaterze...

Samolot RyanAir w Bydgoszczy
Birmingham
Tu pod nas zajechal na lotnisku busik, wsiadamy, kulturka, nieporownywalnie wieksze lotnisko od tego w Bydgoszczy. Bydgoskie lotnisko przy Birmingham to jak klawisz ctrl przy calej klawiaturze. Troche dlugo trwalo to pokazywanie dowodow itd. ale sie udalo i Adrian (znajomy rodziny) zawiozl nas do Leicester (czyta sie Lester). Gadu-gadu, co tam w Polsce itd. Troche trzeba bylo sie przestawic, ze sie jezdzi lewa strona i ze jezeli wsiadasz z przodu z lewej strony to jestes pasazerem.
Port lotniczy w Birmitngham z zewnatrz

Leicester

Policja
Ciezko powiedziec w kilku akapitach jak wyglada zycie w Anglii.. Sporo sie rozni od tego w Polsce. Tutaj przechodzac na czerwonym swietle przechodzisz na wlasna odpowiedzialnosc, mandatu nie dostaniesz, najwyzej zycie stracisz. Mandatu za picie alkoholu czy nawet za jaranie zielska nie dostaniesz. Choc.. jezeli bedzie jakas bojka to policja wynurza sie jak spod ziemia. Piec minut i sa na miejscu. Ogolnie tu nastawienie do policji jest inne. Hey- Hey, how are you? - Fine etc.

Praca
Tu robote zalatwia sie poprzez agencje. Chodzi sie do agencji i mowi - I'm looking for a job. Pogadasz, pogadasz na koncu sie zapyta skad jestes i mowisz ze z Polski i zaczynasz z babka w agencji gadac po polsku. Cztery agencje obskoczylismy i wszedzie byli Polacy. Zarabia sie tu 200£ i wiecej na tydzien. W nastepnym tygodniu znajde robote juz raczej. W piatek ciezko cos bylo znalezc. W weekendy panuje nastroj wszechobecnej imprezy. Piatek-Sobota-czasami niedziela. Niektorzy pracuja np. sroda-niedziela to maja gorzej. Ale pracuje sie 5 dni w tygodniu po 8 godzin. Rzadko 12h ale wtedy wiecej sei zarabia tez. Dojazd do pracy to mozesz miec zalatwiony przez agencje, ale tez mozesz ugadac z kims z roboty kto dojezdza, zeby pod ciebie podjechal i wtedy mu tam placisz 1-4£ na dzien. Autobusami podobnie wychodzi, ale wiecej zapieprzania na przystanki itd. Doslownie jak w simsach, ktos podjezdza, dwa razy zatrabi i schodzisz na dol do samochodu.

Sklepy
Duzo jest polskich sklepow. Maja nazwy typu - Baltic, Tyskie, Kubus, U Pawelka itd. Ale to nie oznacza ze obsluga jest polska. Moga  byc jakies turasy z polskimi produktami. Czym to sie jeszcze rozni? Cena :D w Iceland - takie netto angielskie - kupisz 5 produktow i zaplacsiz 5£ - w polskim sklepie zaplacisz za 5 produktow 4,94£. Rozumiecie roznice? Znalazlem nawet bingosy w polskim sklepie za 29 pensów (czyta sie "pi").

Ludzie na ulicach
Latwo jest rozpoznac ludzi skad pochodza. Co druga ladna dziewczyna to Polka. Co drugi facet w markowych ciuchach i butach to Polak. Trzech na czterech staruszkow to Anglicy. Chinczykow, Arabow nie trudno rozpoznac. Litwinow i Lotyszow tez jest sporo. Polakow jest naprawde sporo. I odnosnie samochodow to duzo Vauxhalli jest na ulicach.

Pogoda
Mowi sie ze w Anglii pada. Okej. Pada, ale to sa takie deszcze z malych chmurek. Czasem popada 2-3 minuty, schowasz sie pod drzewo i swieci slonce, grzeje, upal doslownie. No ale czasami popada mocniej. Jednak to nie jest tak, ze ciagle w kurtkach przeciwdeszczowych sie chodzi tutaj. Wrecz przeciwnie - krotkie spodenki, T-Shirt i ewentualnie bluza z kapturem na wypadek deszczu.

To tyle poki co. Jak bede mial wiecej weny, pomyslow to napisze znowu. Dzis jest moj drugi dzien tutaj, powoli sie zadomawiam. Okolo 16 idziemy na grilla do Asi. Asia ma fajna rodzine. Trojka dzieciakow, najstarszy 5 lat.  Ten 3-letni tak podchodzi do Michala, a Michal napial bica przed nim i dzieciak mowi - "SUPERMAN ;o". Krzychu - maz Asi jest podobny do Gortata jak nic xD moze uda mi sie jakos zalatwic jego fotke, to ocenicie sami. Jest fajnie tu, boiska do kosza i do nogi jeszcze nie znalazlem, bo najczesciej albo jest ulica ze sklepami albo z domkami szeregowymi i tak wyglada wiekszosc Leicester. Pozdrowienia z Anglii ;)


środa, 27 czerwca 2012

Na chuj to mięso ja się pytam?!

Wylot dopiero jutro, ale już dziś myślałem, że wymorduję całą rodzinę tylko po to, żeby nie brać tego cholernego mięsa. 4 KILOGRAMY! Jadę na dwa miesiące do Anglii i muszę zapakować się w 10 kilogramowy bagaż, ale muszę zmieścić te 4 kilogramy pieprzonego mięsa, które i tak mi już za chuja nie będzie smakować. Niech się wypchają tym polskim mięsem.... Mógłbym zabrać swojego laptopa, książkę, dwie pary butów, cokolwiek, ale nie kurwa mać mięso!

Wdech...wydech...
Najbardziej boli, że jutro nie obejrzę półfinału Włochy - Niemcy. Nie obejrzę go z kolegami, z którymi tak świetnie się te mistrzostwa przeżywało. To wzajemne hejtowanie, wyzywanie, ale też i wspieranie. No i nasz zakład pod kościołem o czteropak. Jak Hiszpania wygra, to wygrałem czteropak, jak nie... no to jestem jedno piwo do tyłu. Choć szczerze mówiąc... chyba Niemcy wygrają, bo mają naprawdę dobry i młody skład. Spokojnie mogli wystawić całą ławkę rezerwowych podczas meczów grupowych, a i tak by wyszli z grupy.

W sumie w dupie mam to, czy to ktoś będzie czytał, czy nie. Seba podsunął mi ten pomysł, a i to może być fajna pamiątka. Pozamieszczam parę zdjęć i może wyjść całkiem fajnie.